wtorek, czerwca 24

po tygodniu

Miewam lepsze i gorsze momenty.
Początki zawsze są trudne - moje nie są tragiczne. Jest dobrze :)

Chociaż nadal łapię się na tym, że nie dowierzam, że to robię, że tam jestem, że udało mi się to zrobić...!

Dużo się uczę, słucham, obserwuję, rozmawiam.

Czasem wracam zmęczona jak pies.
Dziś ledwo udało mi się podnieść z łóżka. Musiałam zebrać wszystkie pokłady energii i silnej woli. Chociaż nie miałam nawet mocy na depresyjne myśli. Zupełne wyczerpanie. Jeszcze nie przestawiłam się na tryb kobieta pracująca, a poranne wstawanie na budzik okazało się dla mnie dramatycznie trudne. Na szczęście (lub też nie, bo organizm się nie przyzwyczaja) pracuję na różne zmiany.

Dzień w pracy minął mi dziś szybko, później posprzątałam mieszkanie, zrobiłam pranie, poszłam po zakupy a na dobre zakończenie dnia przebiegłam kilka kilometrów. Moja dniówka energii jakoś nierówno się rozkłada :)

7 komentarzy:

  1. Kochana przez cały rok wstawałam o 4 rano i dało się-przyzwyczaisz organizm:)

    OdpowiedzUsuń
  2. pierwszy tydzień za Tobą a mówią ze pierwszy zawsze jest najgorszy tak że pozytywnie się zapowiada:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z każdym dniem będziesz coraz bardziej wpadać w rutynę i poranne zmęczenie minie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nie bardzo radzę sobie z porannym wstawaniem. Ostatnio odpuściłam i chodzę na 8 czy jak dziś na 9.

    OdpowiedzUsuń
  5. W koncu i do dni pracujacych siue przyzwyczaisz :) Twoj oragnizm tez :) dasz rade Kobietko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio mi też brak sił, żeby zwlec się z łóżka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mysle ze to kwestia czasu i sie ładnie do wszystkiego przyzwyczaisz ;)

    OdpowiedzUsuń