Po kilku dniach zajęć ze specjalizacji na "wyjeździe" i średnio udanych prób spania w nieswoim łóżku, po powrocie od razu zaczęłam pracę. Jakimś cudem dożyłam do wolnego dnia i dziś leżę na ryjku i próbuję dojść do siebie.
Trudno jest wskoczyć w nowy rytm. Praca póki co jest w porządku, choć w tym przypadku ciężko cokolwiek powiedzieć po tak krótkim czasie. To jest bardzo specyficzne środowisko. Trochę jakby równoległy świat, ale zupełnie inny od tego, w którym zazwyczaj żyjemy. Ale radzę sobie, jak na mnie, całkiem dobrze.
Wczoraj wróciłam do domu przed 22 i ze zmęczenia nie mogłam zasnąć. Dopiero wtedy przypomniałam sobie że minął już tydzień od mojego ostatniego w miarę uporządkowanego dnia.
Ale wiecie co jest najważniejsze?
Że jestem z tym wszystkim naprawdę szczęśliwa.
Sama nie wiem kiedy nastapił w moim życiu taki nagły zwrot.
Jakby wszystko wskoczyło na właściwy tor.
Grunt to robć to co chce sie robic ;-)
OdpowiedzUsuńNo to tylko się cieszyć,że jesteś na tych właściwych torach-nie zbaczaj z drogi :)
OdpowiedzUsuńciesze się że robisz to co lubisz i że sprawia Ci to satysfakcję;*
OdpowiedzUsuńMoze to wlasnie dlatego, ze wszystko jest na wlasciwym miejscu :) i bardzo dobrze ze się tak czujesz :) tak trzymaj :)
OdpowiedzUsuń