poniedziałek, marca 17

Ogólnie rzecz ujmując zajęcia na mojej specjalizacji niosą ze sobą huśtawkę nastrojów. Od euforii po depresje w chwilach totalnego zmęczenia psychicznego. Pech chciał, że tym razem prawdziwy dołek przyszedł do mnie ostatniego dnia. W połowie dnia musiałam wszystkimi siłami powstrzymywać się od płaczu. Wytrzymałam, ale nawet fakt zakończenia czterodniowego zjazdu i powrót do domu nie poprawił mi znacznie nastroju.

Muszę porządnie odespać, później na nowo poukładać moje myśli w głowie, a jeszcze później załatwić kilka formalnych spraw.

Ale chyba nie obejdzie się bez wylania łez, które już mi się zebrały i czuję, że gdzieś "uwierają"...

7 komentarzy:

  1. A rycz Kobieto! Po co trzymać w sobie? Mam nadzieję, że Ci ulży i szybciutko się pozbierasz. Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Płakaj, płakaj ;) TO potrzebne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Emocje trzeba z siebie na bieżąco usuwać. Nie wolno ich kumulować w sobie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli ma CI to pomóc to się wypłacz. Porządnie , może tak na zapas.
    Jakbym mogła to i bym całe życie przespała, serio.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale czemu te lzy?
    placz czasem jest potrzebny :)

    OdpowiedzUsuń