Strony

czwartek, stycznia 23

Mam ostatnio kiepski nastrój. Nagle wszyscy czegoś ode mnie chcą. I nie są to propozycje, nawet nie sugestie, jakieś informacje i rozkazy. Począwszy od mamy, która wymyśliła sobie rodzinne wczasy. Naprawdę rozumiem, że chciałaby wyjechać gdzieś całą gromadą (z nami i rodziną mojego brata) i  że z jej perspektywy to byłoby coś wspaniałego, ale dla mnie już samo wyobrażenie jest lekko przerażające. Nie jestem specjalnie rodzinna i nawet rodzinne obiady znoszę kiepsko, z różnych względów.
Pora też kompletnie mi nie pasuje. No ale przecież jestem bezrobotna, ja zawsze mam czas więc po co pytać mnie o zdanie?
W każdym razie ja nigdzie się nie wybieram i mam prawo nie mieć na to ochoty, a mimo to mam wyrzuty sumienia, że muszę to mamie zakomunikować.

Mój mąż ostatnio też nie poprawia mi nastroju. Znowu robi mi wyrzuty, znowu z nich powstają sprzeczki, a później twierdzi, że robi to, żeby mnie zmobilizować. I chyba wydaje mu się że robi dobrze. No oczywiście, przecież awantura i wiecznie napięta atmosfera to najlepsza motywacja żeby z domu uciec.

No wydało się, wydało - nie pracuję, żeby im wszystkim zrobić na złość :-] Bo przecież gdybym tylko chciała już dawno byłabym jakimś ministrem albo prezydentem...

Za trzy tygodnie zaczynam zajęcia ze specjalizacji. Oczywiście bardzo się cieszę i jestem dumna, że się udało, bo był to mój plan od kilku lat, ale jest też ogromny stres czy dam sobie radę.

Jak widzicie emocji u mnie ostatnio dostatek, szkoda, że tych ciut mniej przyjemnych, ale i z tymi sobie poradzę ;)

9 komentarzy:

  1. Nie dopuszczaj do siebie myśli, że mogłoby się nie udać. Wszak zgodnie z prawem Murphy'ego, "jeżeli coś może się nie udać, to się nie uda".:-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze wszystkim sobie poradzisz :) A wszystkich dookoła i tak nigdy nie da się zadowolić, bo zawsze znajdzie się ktoś komu coś nie będzie pasowało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie było tak samo "widocznie źle szukasz". Odetchnełam jak znalazłam bo przestał mi bzyczec za uszami. A nawet mezem jeszcze nie jest ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Rodzinki zawsze są tak wspierająca, a błąd najtrudniej wytłumaczyć komuś przekonanemu o racji jego działania... Ale wytłumaczyć, a nie wykłócić radę, bo toż to się troszkę z celem mija.
    Nie mogą powiedzieć, że nie robisz nic, skoro zaczynasz specjalizację ?

    Podobno lepsze są jakiekolwiek emocje niż całkowita pustka ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi w listopadzie, jak pojechaliśmy z młodym na święta, rodzice nie chcieli dać spokoju i docinali, że "dla mnie jak dla Ferdka Kiepskiego, nie ma pracy itd.", ale już mam spokój, bo znalazłam. Od poniedziałku pracuję i jestem przeszczęśliwa, że tak długo szukałam i wybrzydzałam, bo chyba się opłacało.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rodzina zawsze wie lepiej, a jak coś powiesz to przecież- oni chcą jedynie dobrze. I tak w kółko.

    OdpowiedzUsuń
  7. jasne ze dasz radę nie ma innej opcji:) a co do rodzinki nie przejmuj się chyba taka jest ich tendencja wszak oni wiedzą najlepiej:/

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie się wydawało, że motywacji do szukania pracy sprzyja raczej pewność siebie i pozytywne nastawienie, żeby umieć się w razie czego dobrze sprzedać, a nie poczucie, że cały świat ma pretensje. Chociaż sama motywacja nie wystarczy...
    Zajęcia ze specjalizacji to zawsze coś, i może nowe perspektywy się pojawią.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóz, tak to niestety jest, że wszyscy zawsze wszystko lepiej od nas wiedzą. Moj na szczescie jeszcze się nie awanturuje, ciekawe kiedy zacznie :D

    OdpowiedzUsuń