Opowiedziałabym Wam co dziś mi się przytrafiło, ale to historia tak abstrakcyjna, że i tak nikt by nie uwierzył. Sama w to nie wierzę. Dzień był ciężki, a teraz siedzę i się zastanawiam, czy to działo się naprawdę czy coś sobie uroiłam :/
Ostatnio mam problem z zasypianiem (problem ten pojawia się cyklicznie od kiedy tylko pamiętam), ale dziś to już totalnie nie zasnę. Emocjonalnie sięgnęłam chyba własnych granic wytrzymałości.
W południe do moich drzwi zapukała dziewczyna - Ewa. Dziewczyna, z którą spędziłam dziś kilka godzin, a której z pewnością nie zapomnę do końca życia. Zastanawiam się wręcz czy przyjdzie taki dzień, w którym NIE pomyślę o tym, co się z nią dzieje.
Wiele spraw dziś mi się rozjaśniło w głowie, poznałam odpowiedzi na wiele pytań, które krążyły mi w myślach od dawna. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego zaspokojenia ciekawości. Przeciwnie. Przygniotło ogromem czystego skurwysyństwa i zostawiło po sobie dziesiątki kolejnych pytań.
Dla jasności nie jest bezpośrednio związana z moim życiem, ani tym bardziej z moim mężem, bo jakoś tak mogło to zabrzmieć. Nie. To coś zupełnie innego. Coś na co bym nie wpadła, a gdyby ktoś opowiedziałby mi to jeszcze dziś rano - postukałabym się w głowę.
Ten dzień mogę podsumować jednym - faktycznie czasem lepiej jest nie wiedzieć wszystkiego. Jak to mawiał mój dawny znajomy - im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.
Wobec tego będziesz musiała się z tym zmierzyć. Bo czasu cofnąć już się nie da...
OdpowiedzUsuńO tak, to święta prawda. Czasem lepiej nie wiedzieć...
OdpowiedzUsuńhmm sama nie wiem co napisać....
OdpowiedzUsuńOch rety aż się zaciekawiłam, cóż ta Ewa Ci naopowiadała...
OdpowiedzUsuń