Uwierzcie, że chciałabym już mieć za sobą opisywanie przygód z PUPem. Mam ogromną nadzieję, że niedługo będę już mogła zapomnieć o tym dołującym miejscu.
Wracając do tematu.
Był poniedziałek, kiedy wychodziłam z urzędu ze skierowaniem na staż. Najpóźniej do środy miałam oddać podpisane papiery. Wsiadłam do auta i pojechałam prosto do wskazanego pracodawcy.
Pani do której trafiłam - o ludzie...Co za baba! Przystąpiła do ataku kiedy tylko przekroczyłam próg jej gabinetu. Brrrrr. Strasznie nieprzyjemna kobieta. Nie pasowało jej wszystko, począwszy od terminu stażu, po dane zawarte w skierowaniu (a przepraszam bardzo, czy to ja je pisałam?) no i naturalnie skończywszy na moim wykształceniu :] Mimo, że w ofercie nie było takowego określonego to jednak okazuje się, że nie mogę wykonywać pracy biurowej, bo pewnie jestem na to za głupia :] Pani pokręciła nosem i kazała wrócić w środę. Jeszcze na mnie nakrzyczała, że mam być z samego rana, bo później ona ma spotkanie :P
Nie powiem, byłam lekko przerażona perspektywą pracy z taką osobą, ale uznałam, że będę twarda i dam radę jeśli tylko będę mieć okazję.
W środę obudziłam się - wróć, nie mogłam się obudzić, bo w ogóle nie spałam. Wieczorem poczułam się słabo i z minuty na minutę było gorzej. Dopadł mnie paskudny wirus. Ból mięśni, głowy, brzucha, wysoka gorączka i okropne mdłości. Rano z trudem zwlokłam się z łóżka, no bo przecież trzeba załatwić papiery. Na szczęście mąż na urlopie i tylko dzięki temu udało mi się tam dotrzeć, bo sama nie byłabym w stanie.
Nie przedłużając pani jednak mi podziękowała, bo mimo, że nowy pracownik i tak jest szkolony od podstaw, a po stażu i tak nie dostanie tam pracy, bo musi zrobić miejsce nowemu stażyście, pani wolałaby kogoś z odpowiednim wykształceniem :] Pewnie takim, po którym na papierze jest poświadczona umiejętność obsługi komputera, bo przecież moje zapewnienia, że znam pakiet Office to tylko słowa niepoparte dowodami :] A propos czy dziś jest jeszcze na świecie osoba po jakichkolwiek studiach, która nie znałaby obsługi komputera?
Zaznaczę jednak, że tym razem pani była dla mnie szalenie miła, nawet życzyła mi powodzenia na przyszłość.
Szczerze mówiąc nie wzruszyło mnie to szczególnie, bo jedyne o czym myślałam to wrócić jak najszybciej do łóżka.
Odwiozłam dokumenty do PUPu, z trudem przeżyłam czekanie w kolejce. Jeszcze pewna starsza pani w złotych butach bezczelnie się przede mnie wepchnęła, ale wyglądała tak bojowo, że postanowiłam się nie wychylać :P
Pani urzędniczka była niepocieszona odmową pracodawcy. Przewróciła oczami. Halo, halo! To chyba ja powinnam przewracać oczami?! Znalazłam staż zgodny z moim wykształceniem, który by mi się cholernie przydał, ale z nie do końca jasnych dla mnie przyczyn nie mogłam go dostać. Następnie zostałam wysłana do pracy zupełnie niezgodnej z wykształceniem i PUP dziwi się, że nie zostałam przyjęta?
Przykro mi szalenie. Pięć lat studiów nie przygotowało mnie zupełnie na starcie z PUPem. Nie jestem w stanie zrozumieć sensu ich działania.
Żeby nie było - panie pośredniczki, z którymi załatwiałam sprawy były miłe i pomocne, ale co z tego, skoro maja takie a nie inne zasady narzucone "z góry"?
A cały zachód o 700 zł na miesiąc... Jakakolwiek inna praca da przynajmniej minimalną krajową. A skoro i tak nie mam szans na staż w zawodzie, to wolę szukać innej pracy, też nie w zawodzie, ale przynajmniej za "normalniejsze" pieniądze.
Ehh jak tu żyć...?
Dziwna sprawa... Widać, u nas są nie wiem życzliwsi ludzie, ja staż dostałam na pierwszym spotkaniu, przyjęli mnie, i jeszcze w samym urzędzie pozwolili zmienić dział na taki zgodny z moim wykształceniem, a nie z przydziałem PUP i nikt problemu nie robił. Szkoda,że tak to się potoczyło i na takich ludzi trafiłaś. Trzymam kciuki za poszukiwania pracy-jestem pewna,że coś znajdziesz!
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno coś znajdę ;)
UsuńMASAKRA!!!!
OdpowiedzUsuńOtóż to.
UsuńJak tak sobie czytam, to nie chcę kończyć studiów...
OdpowiedzUsuńSłusznie, ja też nie chciałam, ale co zrobić :P
UsuńJak widać UP istnieje tylko po to, by zapewnić pracę osobom w nim zatrudnionym. Przykro mi;(
OdpowiedzUsuńTrafne podsumowanie ;) Ale trudno - nie to nie. Może wyjdzie mi to na lepsze. Kto wie?
Usuń