poniedziałek, marca 31

Ostatnio dużo rozmawiam.
Sama ze sobą.
Zastanawiam się nad związkami międzyludzkimi, moimi i tak w ogóle. Wnioski nie są bardzo optymistyczne więc oszczędzę Wam ich przytaczania. Zbiegły się za to z wnioskami mojej bliskiej koleżanki co poskutkowało przybiciem piątki pośrodku sklepu. Plotki na zakupach są przyjemne. Nawet w korku są przyjemne. Przyjemnie jest po prostu spędzać czas z kimś kto patrzy w tym samym kierunku.

I tak sobie myślę, że wielka szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o moim mężu. Mam poczucie, że idę w dobrą stronę, ale on nie podziela mojego zdania. I szczerze mówiąc mam już trochę dość "chodzenia na paluszkach" i unikania "trudnych" tematów, żeby nie przechodzić kolejnej bezowocnej awantury. Jestem zmęczona, tak po ludzku.

Naprawdę dużo o tym myślę. I zastanawiam się czy chcę tak żyć.

Za to odprężą mnie trygonometria. Szykuję się na korepetycje więc sobie rozwiązuję. I mało nie pęknę z dumy, że taka jestem mądra :P

10 komentarzy:

  1. Podziwiam Twój sposób na odprężenie:) A ważne mieć osoby obok, które patrzą w tą samą stronę i potrafią nas wesprzeć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, myślę, że czasem warto jest trudny czas przeczekać... Może z czasem Twój mąż bardziej Ciebie zrozumie. W naszym małżeństwie był czas awantur o moje plany życiowe, ale w końcu mąż zaakceptował je. Może nie przyklaskuje im z entuzjazmem;) ale akceptuje. Najważniejsze, że Ty wiesz, że idziesz w dobrą stronę.
    A trygonometrii nigdy nie lubiłam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem tylko jak długo dam się radę czekać... Można się przyzwyczaić do każdych warunków, przywyknąć, ale wtedy w głowie coś się zmienia na zawsze. Zastyga i przestaje reagować, żeby się odciąć. Nie chcę się zmienić w kogoś takiego. Jak automat.

      Usuń
  3. o kurde trygonometria już mam ciarki na plecach jak sobie przypomnę matematykę w szkole a co dopiero żeby mnie to miało odprężyć brrr. Więc naprawdę podziwiam:)
    co do męża wiem że już nie jeden kryzys za Wami i napisze tylko tyle że tam gdzieś w środku Ty sama wiesz co masz zrobić z tym wszystkim

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubiłam się czasem relaksować rozwiązując zadania z matematyki, szczególnie w liceum i kiedy miałam coś innego do nauki :) Ale zdaje się są działy, które bardziej lubiłam.
    Dobrze mieć kogoś, kto podobnie patrzy na świat, sama znam paru takich ludzi, ale często mi tego brakuje. Oby podejście męża się zmieniło, w końcu powinien Cię wspierać.

    OdpowiedzUsuń
  5. sposób na relaks ciekawy, nie powiem, ale dla mnie to czarna magia. A mąż, no cóż - jak to mówią, to tylko facet, czasami trzeba czasu żeby do niego dotarło wiele rzeczy. Może się zmieni..ale to twoje życie i od ciebie wiele zależy, jak się wszystko potoczy. Oby jak najlepiej dla Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasem waeto porazmawiac samej ze soba, to pomaga pukladac sobie pewne sprawy...
    z co do malzentwa to nie unikaj trudnych tematow w rozmowach z mezem...bo to nie powinno tak wygladac...ozywiscie to jest mojezdanie i nie musisz oczywiscie sei e mna zgadzac...przepraszam jesli zbyt mocno wchodze w ten temat..
    ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama Was w ten temat "wpuściłam" w pewnym sensie więc nie masz za co przepraszać... Problem polega na tym, że rozmawiać bym mogła i chciała, ale awantur nie znoszę, bo nie wnoszą nic dobrego, a do mojego męża nie trafiają żadne argumenty, bo w ogóle ich nie słucha... Kończy się na tym, że pada w moim kierunku wiele przykrych i bardzo niesprawiedliwych slow. Dlatego unikam i to sie chyba nie zmieni

      Usuń
    2. Postraj sie znim tak na spokojnie porozmwiac....wiem ze to trudne, ale jesli Ci zalezy sprobuj...chyba ze juz Ci nie zalezy ale nie wnikam....nie chce za bardzo z butami wchozic w Twoje zycie

      Usuń
  7. Hmm... Trygonometria... to był chyba jeden z milszych tematów na matematyce w liceum (i gimnazjum, o ile pamiętam) :) nigdy nie ogarniałam matematyki, bo jestem chyba typową humanistką (czym raczej nie powinnam się chlubić).

    z mężem.. cóż ja mogę doradzić... faceci są różni, my- kobiety tym bardziej... może faktycznie warto przeczekać, postawić sobie znak "stop" i choć przez chwilę powspominać i poprzypominać sobie te najlepsze czasy, a później po prostu pójść dalej i może wtedy będzie lepiej... Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń