Etap, na którym aktualnie się znajduję jest zdecydowanie zbyt bogaty w emocje. Najpierw mega stres i "chodzenie po ścianach", tuż przed obroną opanowanie i skupienie, a zaraz po niej eksplozja radości. Niekoniecznie z samego ukoronowania wykształcenia, a raczej z tego, że wreszcie, po kilku dniach maksymalnego napięcia mam już to za sobą. A gdy emocje już opadną trudno znaleźć sobie miejsce i zajęcie.
Wszystko jest jakieś nie takie.
W moim przypadku następny etap to smutek i jakiś trudny do opisania strach, bo patrząc jak pakują się kolejni moi znajomi, zdaję sobie sprawę, że nie wrócą już za trzy miesiące tak jak to było do tej pory. I napada mnie bezgraniczna tęsknota za tym czasem, który powoli dobiega już końca.
Skończyliśmy studia. 5 lat minęło jak pstryknięcie palcem! Nieprawdopodobne.
Z jednej strony jest we mnie nadzieja i ekscytacja, w końcu czeka mnie teraz coś zupełnie nowego, może lepszego? Jestem taka ciekawa jak to wszystko będzie teraz wyglądać.
A z drugiej trudno opanować strach przed tym co będzie. Jedna wielka niewiadoma.
Samą obronę będę na pewno wspominać przyjemnie. Mimo stresu kiedy tylko zaczęłam rozmowę z komisją napięcie niemal opadło. Okazało się, że jeszcze potrafię płynnie mówić, a język nie zawiązał mi się w supeł i to mnie znacznie uspokoiło ;) Oczywiście nie powiedziałam kompletnie nic z tego co sobie zaplanowałam, bo zaczęłam mówić o czymś zupełnie innym i tak już poszło. Nawet ładnie się rozgadałam. Trochę nawet pożartowaliśmy i zdaje się, że wszyscy byliśmy zadowoleni.
Myślę, że najważniejsze podczas obrony jest to, żeby byli w porządku ludzie w komisji. Jeśli będzie zbyt poważnie, drętwo to ciężko się odnaleźć tak naprawdę. Coś się kończy, coś się zaczyna. Mnie przeraża fakt, iż za dwa lata skończę szkołę średnią...
OdpowiedzUsuńGratuluję:) Niestety drogi znajomych się rozejdą i nic na to nie poradzimy, sama dwa lata temu to przerabiałam. Początkowo brakowało mi nauki, adrenaliny związanej z sesją oraz znajomych. Potem pomalutku oswoiłam się z obecną sytuacją.
OdpowiedzUsuńTaka już kolej rzeczy. Ja nawet nie zdążyłam porządnie zatęsknić za swoją grupą, bo życie od razu przybrało inny bieg i pojawiły się różne absorbujące sprawy. Pewnie i u Ciebie tak będzie. I pewnie też studia będziesz wspominać wyłącznie dobrze:)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz gratuluję ;)
OdpowiedzUsuńCo do tego stanu, to doskonale go rozumiem. Niestety, taka kolej rzeczy, coś się kończy, ktoś się musi spakować by móc rozpocząć coś nowego, coś mam nadzieję dla Ciebie równie ekscytującego ;)
Ja niby z jednej strony chciałam już mieć uczelnię z głowy, ale z drugiej jednak mi się na studiach podobało i czegoś mi potem brakowało, po obronie nawet miałam lekkiego doła :)
OdpowiedzUsuńZnajomi, z którymi miałam lepszy kontakt, w większości się nie powyprowadzali gdzieś daleko, ale są raczej mało dyspozycyjni. Niektórzy nawet pracują razem, czasem można gdzieś na kogoś niespodziewanie wpaść (na delegacji spotkałam kolegę z grupy), czasami udaje się spotkać, choć niestety za rzadko. Szkoda trochę tego, ale uczucie pewnej tęsknoty przechodzi.
Kochana, czy moglabys mi podac jakiegos maila czy numer gadu gadu gdzie moglabym sie z Toba skontaktowac bardziej prywatnie, bo jest jedna sparwa o ktorej nie moge napisac w komentarzu a chcialabym Ci to przekazac.
OdpowiedzUsuńP.S. Wydaje mi się, że jestes zapisana jako Katerinka na portalu lubimyczytac, jesli to rzeczywiscie Ty to daj znac.
Przepraszam za moją długą nieobecność na Twoim blogu. Staram się to wszystko nadrobić i jakoś ogarnąć. Pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńA co do notki tyo moge napisac, że teraz zaczniesz inny etap zycia...ale mysle ze nbie gorszy niz ten co za Tpba...tego Ci na pewno ja z caleg0 serca zycze ;*
OdpowiedzUsuńNowy etap, zmiany... Będzie dobrze :) Gratuluje MGR!!!
OdpowiedzUsuń