Niezbyt wierzę w takie sprawy, w zasadzie wcale nie wierzę, ale czasem, jak wpadnie mi gdzieś w oko to czytam. Na ten tydzień przepowiedział mi zamieszanie w pierwszej połowie i spokój od środy. Zamieszanie się sprawdziło w 100%, teraz liczę na to, że sprawdzi się też część o spokoju od środy :D
Wczoraj i dziś nabiegałam się jak nigdy. Odebrałam sprawdzoną pracę od promotora, pognałam do domu poprawić zaznaczone literówki (nic poważnego nie znalazł, ale lepiej będzie jak przemilczę temat sprawdzania prac przez naszego promotora, ostatnimi czasy zamiast sprawdzać tylko przegląda), później prosto do miasta drukować i oprawiać. W pierwszym punkcie ksero skończył się kolorowy tusz, w drugim po kilkudziesięciu minutach oczekiwania w kolejce zrezygnowałam (kolejka nie była długa, problem polegał na tym, że dziewczyna przyniosła pracę do druku zapisaną w wordzie zamiast w PDF i wszystko jej przeskakiwało w druku. A facet zamiast ja odesłać do domu, żeby to poprawiła, sam próbował coś z tym robić). W sumie przypadkiem trafiłam do ostatniego punktu i na dobre mi to wyszło, bo załatwiłam wszystko bez kolejki, od reki i prawie o połowę taniej - jak to jest możliwe, że nie odkryliśmy tego ksera przez 5 lat studiów?!
Dzisiaj zaniosłam pracę do podpisu, później zarejestrowałam i po wszystkim. Zadowolona wracałam do domu, zaszłam jeszcze na zakupy. Byłam już niedaleko domu, kiedy mi się przypomniało, że miałam zapytać profesora o datę, bo nie wiedziałam jaką wpisać na oświadczeniu i w końcu nie wpisałam żadnej! Jak się nie ma w głowie to trzeba mieć w nogach :/
Ledwo żywa dotoczyłam się na uczelnie. Znalazłam profesora, a ten tylko uspokoił mnie, że wpiszę sobie tą datę na obronie.
Teraz pozostaje już tylko czekać :)
(Egzaminy oczywiście pozaliczane, 5 lat studiów bez żadnej poprawki!) ;)
Jako, że nie minął jeszcze rok od czasu gdy się broniłam doskonale pamiętam dzień oprawy pracy - nic nie może równać się z tą ulgą (no może już tylko sama obrona). Do samego końca myślałam, że jednak się nie wyrobię, więc jak już oprawiłam pracę byłam strasznie szczęśliwa;)
OdpowiedzUsuńTeraz pozostaje Ci już tylko obrona i życie się zacznie...
A wiesz, że ja dziś pierwszy raz od 3 lat sięgnęłam po tarota - takiego no-line. 3lata temu przepowiedział mi śmierć mojego dziadka i po jego śmierci stwierdziłam, że nigdy więcej. Dziś wróżył dobrze:)
Ciekawe czy ten horoskop na pozostałe sfery życia też się sprawdzi ;)
UsuńMnie oprawa jeszcze stresowała, bo to taki ostateczny krok po którym nie ma odwrotu. A mój mąż prawie mnie o zawał przyprawił, jak przyniosłam prace do domu a on krzyknął, że jest błąd, bo źle imię promotora przeczytał :]
To teraz obrona i można świętować:)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy u Ciebie rozdają Metro, ale w Poznaniu tak, biorę je tylko po to, żeby przeczytać horoskop. Bo on zawsze się sprawdza! xD Kiedy piszą, że dzisiaj będę miała chwilę odpoczynku, to pewnie nie pójdę na wykład, buahaha :P A tak serio, to chyba i tak najważniejsze jest nastawienie ;)
OdpowiedzUsuńPięć lat bez poprawek, gratki! Ja jestem mistrzynią poprawek :P
Gratuluję zdania egzaminów bez żadnej poprawki ;) U mnie też dość często jest tak, że horoskopy się sprawdzają.
OdpowiedzUsuńNo!! To grartki, gratkI! :)
OdpowiedzUsuńmi się raz horoskop nie sprawdził-było,że to mój szczęśliwy dzień i zdam każdy egzamin, a ja go nie zdałam ;) I to była moja jedyna poprawka, na szczęście nie wpisała mi dwójki do indeksu ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam swój stres przed obroną, poszłam z siostrą drukować pracę, bo sama pewnie bym nie doszła, tak mną kręciło z nerwów ;)
ja tez nie wierze w horoskopy za bardzo:/
OdpowiedzUsuńgratulacje teraz już będzie tylko z górki
Nie wierzę w horoskopy, ale czasami zdarzy mi się poczytać for fun. Kiedyś w drodze do pracy czytaliśmy sobie jakieś z Metra sprzed tygodnia, przyjmując, że potraktujemy jak dzisiejszy, znalezionego gdzieś w samochodzie - były nawet ciekawe interpretacje, ale nie pamiętam, czy cokolwiek się sprawdziło :D
OdpowiedzUsuńPo wydrukowaniu i oprawieniu swojej pracy zauważyłam, że kolorowe linie na wykresach mi wyszły beznadziejnie słabo widoczne, a poprawianie tego to by była masakra i oczywiście ponowne drukowanie, a na to szkoda mi było kasy i czasu, robiłam to na ostatnią chwilę.
Teraz gratulacje i powodzenia!
ciekawy post
OdpowiedzUsuńsuper blog bede tu wpadac czesciej OBSERWUJEMY?
zapraszam do mnie http://smile-mapys.blogspot.com/
To teraz pozostaje czekać i trzymać kciuki :) Nic się nie martw, będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuń