czwartek, lipca 5

intensywny dzień

Wczoraj bardzo chciałam zorganizować sobie cały dzień, żeby nie mieć czasu na bezsensowne rozmyślania nad tym co i tak już się nie zmieni.
Rano planowałam oddać trochę książek do biblioteki uniwersyteckiej, myślałam, że zrobię sobie spacer, póki nie zapakowałam wybranych książek do torby - musiałam ją podrzucać dwoma rękami żeby położyć ją na stół :] Z pomocą przyszedł mąż i zawiózł mnie autem, inaczej chyba bym nie doniosła, a to dopiero połowa :/

Później trochę czasu zleciało nam na zakupach i -uwaga; kupiłam wczoraj nowy numer Shape z drugą płytą Ewy Chodakowskiej :) Tak jak pisałam wcześniej tym razem jest to killer - w 40 minut można spalić nawet 600 kcal! To bardzo dużo, bo np. 40 minut na rowerze to około 350 kcal, tak samo jak bieganie średnim tempem!
Trening jest przeznaczony dla średnio zaawansowanych - czego można się domyślić po jego intensywności. Sama Ewa Chodakowska mówi, że po dwóch tygodniach skalpela, można spokojnie brać się za ćwiczenia z killerem.

Za gazetkę z płytą zapłaciłam 12.90 :) Dziewczyny, naprawdę warto!

Miałam zamiar wczoraj wieczorem wypróbować nową plytkę, ale jednak nie czułam się na siłach.
Po zakupach sprzątanie, szybki obiad, a potem wizyta u dentysty - w końcu znalazłam dentystę tu na miejscu. Wszystko mi u niego odpowiada, poza cennikiem :P Ale jak na nasze miasto i tak nie jest najgorzej. Ceny czasem powalają.

Pomijając to, że kiedy chciałam się umówić w najbliższym gabinecie dostałam termin na 13 w piątek. Nie jestem specjalnie przesądna, ale bez jaja - kto by poszedl do dentysty 13 w piątek. Drugi termin był na 19.07, (a dzwoniłam 2.07), więc grzecznie podziękowałam.
Po długich godzinach frustracji i wypytywania znajomych znalazłam dobrego dentystę - zadzwoniłam i zostałam przyjęta niemalże z dnia na dzień. I jestem bardzo zadowolona. No może poza tym, że "przychodzi blondynka do dentysty" i nie umie wejść do środka, czytaj: obsłużyć domofonu :D

Ostatecznie w domu byłam przed 18.
Zapomniałam dodać, że w międzyczasie byłam jeszcze w bibliotece miejskiej i naniosłam sobie książek do domu. Wieczorem zmęczona całym dniem postanowiłam zająć się nowymi książkami, na pierwszy ogień "Coś pożyczonego" Emily Griffin.

10 komentarzy:

  1. Haha, rozbawiłaś mnie z tym domofonem xD Ja w ogóle, jak mam gdzieś iść sama w nowe miejsce, to jestem chora. Niedawno szukałam gabinetu kosmetycznego. Ostatecznie kosmetyczka sama mnie znalazła :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja też tak mam. Baaardzo niechętnie bywam w nowych miejscach. Taki trochę ze mnie dzikus :P

      Usuń
  2. W takie upały jakie teraz mnie nękają sama myśl o spalaniu kalorii powoduje ubytek wody z organizmu. Sama nie lubię nowych miejsc. Mam tak od zawsze i pewnie już mi pozostanie. Serdeczności Żabko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to prawda, trudno nawet wysiedzieć przy tym upale. A dodatkowo mamy takie ciepłe mieszkanie :(

      Usuń
  3. Rzeczywiście intensywnie:) Ja mam podobnie, w nowych miejscach dziwnie głupieję i tracę zdolność orientacji. A o sporcie to mi nie wspominaj, mam dość na całe życie....:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, a co takiego robiłaś, że masz dość?

      Usuń
    2. mój kochany rower popsuł mi nogi,nawet nie wiedziałam,że takie rzeczy w kolanie siedzą:) W każdym razie popsuły się nie tylko kolana,ale wszystkie moje plany:/

      Usuń
  4. Też zakupiłam, ale killer to sobie poczeka - w środę wzięłam się za skalpel i po 27 minutach (i 5 minutach rozgrzewki wcześniejszej) utknęłam... Nie mogę poderwać ud z podłogi :/ Dalej nie poszło, wymiękłam.. Karol mnie zeskrobał z podłogi po czym starł kałużę, którą po sobie zostawiłam... Ale czułam się świetnie.. Naładowało mnie pozytywnie na cały dzień :) A jak dobrze mi się spało..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po tych ćwiczeniach wyglądam tak tragicznie, że nie pozwalam wchodzić do pokoju dopóki nie ucieknę pod prysznic :P
      Następnym razem już będzie lepiej, zobaczysz :)

      Usuń
  5. Ja się tam nie przejmuje. Karolowi chyba żaden widok nie straszny - towarzyszył mi przy porodzie, trzymał mi włosy przy grypie żołądkowej itd. Myślę, że skalpel najbardziej pozytywny. Owszem kapie ze mnie, jestem czerwona jak burak (przynajmniej nie widać plam z przesuszenia na mojej twarzy ;), ale szczęśliwa.
    A że lepiej będzie to wiem. Po roku nic nie robienia i tak jestem zdziwiona że prawie pół godziny mi się udało przerobić - nawet Ewa zaleca 15 min.

    OdpowiedzUsuń