Ogólnie rzecz ujmując zajęcia na mojej specjalizacji niosą ze sobą huśtawkę nastrojów. Od euforii po depresje w chwilach totalnego zmęczenia psychicznego. Pech chciał, że tym razem prawdziwy dołek przyszedł do mnie ostatniego dnia. W połowie dnia musiałam wszystkimi siłami powstrzymywać się od płaczu. Wytrzymałam, ale nawet fakt zakończenia czterodniowego zjazdu i powrót do domu nie poprawił mi znacznie nastroju.
Muszę porządnie odespać, później na nowo poukładać moje myśli w głowie, a jeszcze później załatwić kilka formalnych spraw.
Ale chyba nie obejdzie się bez wylania łez, które już mi się zebrały i czuję, że gdzieś "uwierają"...
A rycz Kobieto! Po co trzymać w sobie? Mam nadzieję, że Ci ulży i szybciutko się pozbierasz. Ściskam mocno!
OdpowiedzUsuńPłakaj, płakaj ;) TO potrzebne :)
OdpowiedzUsuńEmocje trzeba z siebie na bieżąco usuwać. Nie wolno ich kumulować w sobie.
OdpowiedzUsuńJeżeli ma CI to pomóc to się wypłacz. Porządnie , może tak na zapas.
OdpowiedzUsuńJakbym mogła to i bym całe życie przespała, serio.
płacz to przyniesie oczyszczenie;)
OdpowiedzUsuńPłacz przynosi ulgę :)
OdpowiedzUsuńAle czemu te lzy?
OdpowiedzUsuńplacz czasem jest potrzebny :)