Ostatnio brakowało nastroju na gadanie, nawet to na blogu, więc dziś nadrabiam.
Oficjalnie zaczęłam dziś ostatni rok studiów! Ale to zleciało. Siedziałam dziś na uniwersyteckim korytarzu i z lekkim rozbawieniem patrzyłam na błąkających się "pierwszaków". Kiedy to było?!
Zastanawiam się nad tym i ze zdziwieniem stwierdzam ile się w tym czasie zmieniło. Przede wszystkim ja się zmieniłam. Jestem zupełnie innym człowiekiem niż 4 lata wstecz. W mojej głowie wszystko funkcjonuje już inaczej, mam zupełnie inne podejście do życia. To niby tylko 4 lata, a jednak emocjonalna przepaść.
Pierwsze zajęcia przywróciły mi wiarę w ten świat :P Doznałam szoku. Po raz pierwszy trafił się przedmiot na moich studiach, który spełnia moje oczekiwania w 100%. Nie sądziłam, że to nastąpi. Pośród mniej lub bardziej bzdurnych zapychaczy, totalnie niepotrzebnych pierdół i teorii niewiele mającej wspólnego z rzeczywistością trafiła się perełka. Odnalazłam w sobie nowy entuzjazm.
Jako że w przyrodzie nic jednak nie ginie i równowaga musi być zachowana znalazł się i taki przedmiot, który szybko sprowadził się do parteru. Pomiędzy jednym a drugim ziewnięciem zadawałam sobie ciągle pytanie "co ja tu robię?!".
W zasadzie to nie do końca tak. Przedmiot jest ok - to wykładowca jest nie taki.
Niestety dziś kiedy wszyscy stoimy na starcie i została nam ostatnia prosta do mety, najwyraźniej wszystkim zebrało się na uświadamianie nam błędu jaki popełniliśmy. Dwie różne osoby zupełnie niepotrzebnie postanowiły dziś - właśnie dziś, oświecić nas, że prawdopodobnie nie znajdziemy pracy w zawodzie.
Fest pozytywnie.
Taki kop w dupę na dobry(?!) początek.
Po pierwsze nie nastawiam się na cud - wiem, że będę potrzebowała sporo czasu, żeby pracę znaleźć. Ale z drugiej strony nie biorę teraz pod uwagę tego, że się nie uda! Jeśli miałabym od początku stawiać się na straconej pozycji to po co w ogóle zaczynać?! Nieważne kiedy, za rok, dwa, trzy, ale w końcu znajdę pracę w moim zawodzie. Bo po to to wszystko robię.
A po drugie to niby jaki inny zawód gwarantowałby nam pracę na 100%?
Żaden.
Szkoda, że są osoby, które podcinają nam skrzydła. Taki zimny prysznic w niczym nam teraz nie pomoże. Wręcz przeciwnie, sparaliżuje nas jeszcze bardziej. Wystraszy, że wszystko to na nic. Że się nie uda. Że nic nie jest to warte. Że my jako studenci - przyli pracownicy nie mamy wartości.
Przykre.
Ja tak o tym nie myślę.
Owszem, nie każdemu się uda.
Ale wiem, że determinacja i chęci pozwolą dojść do celu. Prędzej czy później.
Dzień spędziłam dziś dość intensywnie. Późnym popołudniem wracałam do domu z myślą o odpoczynku, ale nie było mi to dane. Irytacja narastała z każdą sekundą po wejściu do mieszkania, gdzie mąż (na urlopie) przez cały dzień nie kiwnął palcem. Nie pofatygował się nawet żeby posprzątać po śniadaniu. Ani nawet nie nakarmił psa :/ Czasem ręce opadają. Dlaczego miałabym "matkować" dorosłemu facetowi? Nie rozumiem.
O dziecku też by zapomniał, gdyby było?
OdpowiedzUsuńZapewne tak.
UsuńO matko co za typ a strzel go lekko z tyłu (chociaż ja pwnei to samo bede miała jak moj bedzie na urlopie) a co do studiów? Cieżko jest i bez takiego gadania, wiec "wiedzacy" niech lepiej zamkną sie i ciesza ,ze sami mają pracę i moga wykładac ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Wszyscy wiemy jak to teraz wygląda, ale nie potrzeba nam już żeby nas dobijać.
Usuńżaden kierunek studiów nie gwarantuje pracy w 100 % ale liczą się chęci i determinacja wierzę że Tobie się uda w odpowiednim czasie:)
OdpowiedzUsuńa co do Męża to chyba jakaś terapia wstrząsowa by mu się przydała na tym urlopie:/
Już chyba bardziej nie umiem nim wstrząsnąć.
Usuńniestety nas mamili-niepotrzebnie,że nasz kierunek da nam szansę. Gdyby od początku powiedzieli jak u Ciebie nie traciłabym 5 lat... A tak, mogę rozsyłać 70 cv do szkół i nic.... Z
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy wybierając studia znał sytuację na rynku pracy. Część po licencjacie odeszła, ale nie ze względu na możliwość pracy, tylko na to, że jednak kierunek okazał się nietrafiony.
UsuńPoza tym jaki sens ma mówienie takich rzeczy kilka miesięcy przed końcem?
Przed końcem to rzeczywiście bez sensu. Gorzej z tym,że nam zlikwidowali specjalizację, na którą składałam papiery, przerzucili na tą bardzo przyszłościową, i co? Nic z tego nie wyszło. Dlatego teraz idę na takie studia,które dadzą mi konkretne umiejętności.
UsuńTaa a potem mają do nas pretensje, że zachowujemy się jak ich matki :P A jak tu tego nie robić ? :P
OdpowiedzUsuńDo mnie właśnie dotarło, że jakby nie było zaczynam czwarty rok studiowania. Praca magisterska mnie przeraża, nowa uczelnia też. I jakoś nie zauważyłam przedmiotu, który by mnie tak zachwycił ;) Pochwal się co to ;)
On by raczej nie miał pretensji, jemu by to było na rękę :P Raczej ja mam pretensje.
UsuńJa od początku wiedziałam, że pracy w zawodzie nie znajdę więc nowością dla mnie to nie było. Szkoda słów na męża.
OdpowiedzUsuńZnajdziesz, znajdziesz. Kiedyś na pewno.
UsuńOwszem znajdę, ale nie w zawodzie bo przez 4 lata nie dam rady, zanim nie stracę uprawnień.
UsuńPewnie już pytałam, ale co studiujesz?
OdpowiedzUsuńBo zaciekawiła mnie ta uwaga wykładowcy.
Nie ucz swojego faceta, że przyjedziesz i posprzątasz.
Ja bym na Twoim miejscu zostawiła te naczynia aż się w końcu domyśli i posprząta. Inaczej nauczysz go, ze będziesz musiała mu usługiwać bo sam nic nie zrobi.
Ale aż wstyd, że na urlopie jest i nie kiwnie palcem.
Też bym się na Twoim miejscu zdenerwowała. Dlatego na wychowywanie go jeszcze nie jest za późno :)
Mysle, ze ponad 20 lat tego jak wychowywali go rodzice juz nie przebije...
UsuńNo to faktycznie jest przykre i nie wiem co mam ci powiedzieć, bo nie studiowałam nigdy:( Mam nadzieję, że jednak większość znajdzie tą pracę.
OdpowiedzUsuńA z mężem jak z dzieckiem. Sam sobie nie poradzi, obowiązki domowe go po prostu przerastają;)
Nie rozumiem jak kogos moze przerastac wlozenie naczyn do zmywarki...
UsuńJa też patrzę na tych pierwszaków, jak szukają sal, itp. :) aż łezka się w oku kręci jak sobie przypomnę, że 3 lata temu byłam na ich miejscu. :)
OdpowiedzUsuńJa się cieszę, że ten etap życia - wiecznego wystraszenia i zahukania mam już za sobą :p
UsuńMazaem to nalezy mocno potrzsnac, pogadaj z nim i ustlacie jakies zasady...a co do studiow jestem w szoku ze juz ponad 3 lata temu je skonczylam..
OdpowiedzUsuń;*
Mam wrażenie, że w tym mieszkaniu już żądne zasady nie obowiązują :P
UsuńTo trzeba je ponownie wprowadzic...powodzenia...wierze ze Wam siew uda to wszystko poukladac :) :*
UsuńPracę znajdziesz. Każdy kto chce znajduje. Szkoda trochę, że na studiach nie zaliczyłaś jakiś praktyk lub stażu - bardzo pomaga taka para dodatkowych linijek w CV w części "Doświadczenie zawodowe". Jak chcesz, daj znać - wyślę Tobie linka do fajnego bloga, prowadzonego przez specjalistkę ds rekrutacji - dużo tam jest sensownych rzeczy.
OdpowiedzUsuńCo do męża - wyluzuj :-) Tak to jest na urlopie - odrywamy się od rzeczywistości. Teraz codziennie pisz mu listę co jest do zrobienia. NAKARM PSA zaznacz na czerwono :-) No i oczywiście dopisz jakąś tam bzdurkę na temat Kocham Cię, Jesteś najlepszy etc....
Będzie dobrze!
Praktyki oczywiście miałam i do nie jedne, poza tym trzyletni wolontariat, ale to i tak nic na dzisiejsze czasy. Ale staram się podchodzić do tego w miarę spokojnie. Będę szukać tak długo aż znajdę ;)
UsuńFajny blog ;) Zapraszam do siebie: http://daughters-of-gloom.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń